Od 20-lecia „Zdroju” na którym byłem w Sianożętach minęło już trochę czasu. Było to moje pierwsze spotkanie z tak dużą grupą AA, z różnych stron kraju i w tak różnym wieku.... Od tamtej pory zdążyłem „zaliczyć’ dwa, mam nadzieję ostatnie w moim życiu ciągi alkoholowo – narkotykowe. Lecz co ważniejsze czternasty miesiąc staram się zdrowieć.

Swój list kieruję zwłaszcza do tych, którym podobnie jak mnie, nie udało się „załapać” na Program od pierwszego mityngu AA, a było to około 10 lat temu. Wielokrotne próby utrzymania abstynencji kończyły się kolejnymi wpadkami. Swój problem alkoholowy zauważyłem przed przekroczeniem 20-tego roku życia, Zaczerwieniony nos, trzęsące się ręce i paniczne lęki przed śmiercią. Moje „trzeźwe” lęki zamieniałem w pijaną agresję i tumiwisizm, a realizacja mojego światopoglądu sprawiła, że ponad 10 lat odsiedziałem w więzieniach za różne przestępstwa, głównie kradzieże i rozboje. Wiedziałem, że coś jest nie tak, że moja osobowość + alkohol = szaleństwo. Dziwna sprawa, kradłem już jako dorastający chłopak zanim uzależniłem się od alkoholu. Zanim zacząłem pić, już jako dziecko toczyłem w swojej głowie różne wojny do późna w nocy. Zawsze chciałem być najlepszy w tych modnych w środowisku dziedzinach ale nie mam tu na myśli nauki. Hodowanie bez końca w sobie uraz, pożądliwość seksualna z jednoczesnym skrępowaniem i nieśmiałością względem przeciwnej płci, do tego dodałbym to magiczno- życzeniowe, kompulsywne myślenie, połączone z lenistwem i brakiem konsekwencji w działaniu – oto mój obraz, zanim poznałem niosący fałszywą ulgę i śmiałość – alkohol. Byleby przestać pić.....myślałem po drugim wyroku i straconym małżeństwie. Zaszyłem się i nie piłem.....ale wróciłem do więzienia. Zaszywałem się wielokrotnie, otwierając swój pierwszy w życiu interes , wylądowałem na pierwszym detoksie.
Poznałem narkotyki i myślałem, że wreszcie znalazłem sposób na swój alkoholizm. Wszystko byle przestać pić! A co z chorą osobowością, emocjami, poglądami i myślami?!! I dalej, kolejne ciągi przeplatane bywaniem w suchych okresach na mityngach AA. Dalej nie docierało do mnie, że ja suchy, czysty od chemii Maciek, potrzebuję zmian. Terapia jedna, druga – nie ukończone, miesięczny pobyt w szpitalu – otarłem się o śmierć....i najgorszy w moim życiu ból psychiczny. Dwa lata temu byłem już na jednym kolanie w drodze do poddania się.........już przyznawałem, że jestem uzależniony, ale nie potrafiłem tego zaakceptować. Czułem się jak zbity pies, pokonany i upokorzony a jednak butny. 90 mityngów w 90 dni – wyłem cały w sobie, bez wiary, że ten ból psychiczny i fizyczny kiedykolwiek przeminie...i to poczucie bezsensu życia na trzeźwo. W końcu ostatni ciąg, złamałem się mimo „szczerej” chęci zaprzestania. Pomyślałem – dobra już do końca życia będę popalał marihuanę, byleby nie pić. Jednak dzięki AA i AN nie miałem już komfortu życia na zmienionej świadomości.
Dziś jestem wdzięczny!! Niemożliwe – stało się możliwe. Nie tylko mam wiarę, że można żyć na trzeźwo ale własne doświadczenie, że czuję się z tym dobrze i ......nie przerasta mnie już umycie zębów!  Aktualnie, jestem z dziećmi na nartach, urlop świąteczno- noworoczny z pracy!!!!  Skąd wszystkich AA, bardzo serdecznie pozdrawiam.
Maciek.

P.S. Dodam jedynie, że od 14 miesięcy, każdy swój dzień zaczynam od czytania medytacji, kilka razy w tygodniu jestem na mityngach, regularnie pracuję nad Programem 12 Kroków i regularnie, co dwa tygodnie kontaktuję się ze swoim sponsorem. Jestem rzecznikiem i skarbnikiem na różnych grupach... i jestem TU i TERAZ, dzięki Sile Wyższej, która różnymi sposobami i poprzez różnych ludzi też do mnie przemawia.
   Do zobaczenia na szlaku.


Źródło: ZDRÓJ nr.01/2007
(C) Fundacja BSK AA; Wszelkie Prawa Zastrzeżone.