Pewnego dnia nie będzie mógł wyobrazić sobie życia ani z alkoholem, ani bez niego. Wtedy dopiero, jak mało kto, pozna co to jest samotność. Wówczas uświadomi sobie, że znalazł się na skraju przepaści. Będzie życzył sobie już tylko śmierci. Te słowa pochodzą z Wielkiej Księgi str 133, z rozdziału zatytułowanego ,,Wizja dla ciebie’’.


Mówią o skraju przepaści. / co w naszej literaturze bywa nieraz tłumaczone jako punkt zwrotny – przypis redakcji/ Osiągnęłam go po wielu godzinach spędzonych pewnego wieczoru w barze.

Miałam dwadzieścia lat, trójkę dzieci, byłam po niedawnej histerektomii (operacji wycięcia macicy) i mój trzeci związek właśnie się rozpadał. Ukrywałam się przed agresją byłego męża. Miałam za sobą również pobyt w więzieniu za wybryki po pijanemu. Nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez alkoholu. Chociaż byłam chora, trudno jakoś uwierzyć, że nie mogę żyć z nim i bez niego. Nie wyobrażałam sobie życia bez dzieci i bałam się, że jeśli będę nadal pić spapram im życie lub że stracę prawo do opieki nad nimi.

W tym czasie najstarsze z nich mieszkało już z moimi rodzicami. Tak więc zdecydowałam, że znajduję się na skraju przepaści. W tamtym czasie to było jedyne rozwiązanie jakie widziałam. O wschodzie słońca zadzwoniłam po taxi, zabrałam jedną z dziewczynek do szkoły a drugą do żłobka, po czym pojechałam do baru, żeby pomyśleć przez chwilę o tym wszystkim. Kiedy w końcu wstałam by wyjść, ktoś spytał mnie dokąd idę. ,,Skoczyć z mostu’’ – odpowiedziałam. Wszyscy się zaśmiali. Wyszłam, załapałam się stopem do rzeki i próbowałam wyskoczyć z mostu. Jednak pewien człowiek zaniepokoił się, widząc jak wyglądałam, gdy mijałam go wychodząc z baru. W kilka minut później zdecydował się pojechać za mną – na wszelki wypadek.

Tak się złożyło, że w tym samym czasie patrol drogowy wracał na komisariat. Powstrzymali mnie przed skokiem, ale nie obeszło się bez obrażeń. Później byłam na tyle przytomna, by zorientować się, że jestem w szpitalu, naga, związana, podłączona pod kroplówkę i do tlenu. Wydawało się, że mam złamane biodra i dlatego mówili mi, że muszę jeszcze zostać. Nie miałam żadnego wyboru: byłam niezrównoważona psychicznie i do tego miałam niebezpiecznie wysoki poziom alkoholu we krwi.

Przez następne dwanaście godzin leżałam głównie na intensywnej terapii. Byłam nad wyraz upokorzona, bez nadziei, przestraszona i wściekła. Później zostałam wysłana oddział psychiatryczny na 72-godzinną obserwację. Powiedzieli mi, że jestem alkoholiczką.

Nie sadzę, abym wcześniej słyszała o AA, ale poszłam na kilka spotkań. Nie wydawało mi się, że to dla mnie. Prawo nie mogło zabronić mi pić. Nigdy nie byłam karana za jazdę po pijanemu. Wciąż miałam dom i dzieci. Kiedy poczułam się lepiej obiecałam, że przyjdę, jeśli mnie wypuszczą. Kilka tygodni później zostałam zwolniona i poszłam na kilka spotkań AA – najpierw zatrzymując się w barze, siedząc niecierpliwie na mityngu, a następnie wracając z powrotem do baru.

W przeciągu kilku krótkich tygodni znowu znalazłam się na skraju przepaści. Wracałam do domu pijana po wielodniowym ciągu po wielu miastach. Niestety, tym razem nie było żadnego mostu. Wyskoczyłam z ciężarówki jadącej 65 mil/godz. Po prostu nie chciałam stanąć twarzą w twarz z dziećmi lub ze sobą. Naprawdę nie widziałam wtedy żadnego innego wyjścia.

Obudziłam się w szpitalu dopiero po dwóch dniach. Nie pamiętałam zbyt wiele co się stało. Jedynie o karcie, którą miałam w torebce. Powiedziałam, żeby zadzwonili z niej do kogo chcą. Tak uczynili, po czym przyszedł ze mną porozmawiać ktoś z AA.

Niestety był to facet trzeźwy zaledwie od trzech lub czterech miesięcy. Kiedy opuściłam oddział intensywnej terapii i rehabilitacji, rozpoczęłam życie z moim rycerzem w lśniącej zbroi – właśnie tym facetem z AA. Chociaż chodziliśmy na mityngi, robiliśmy to po mojemu. Wkrótce zaczęliśmy pić oboje a później poszliśmy każde w swoją stronę.

Jednak ziarno AA zostało zasiane. To, co tam usłyszałam obrzydziło mi picie i pogłębiło upokorzenie. W jakiś sposób na mityngach odnajdywałam poczucie bezpieczeństwa i pogodę ducha, jednak nie potrafiłam dłużej tego utrzymać. Około jedenastu lat później znowu wyskoczyłam z jadącego pojazdu. I będąc przez te wszystkie lata bardziej poza niż w AA, wróciłam kiedy tylko mogłam znowu chodzić i mówić. Kilka miesięcy po tym wypiłam ostatni kieliszek. Tym razem osiągnęłam swoje dno w jeden dzień.

Błagałam, by ktoś odwiózł mnie do mojej chaty w górach. Wszyscy byli przeciwni, szczególnie prowadzący pojazd, lecz płakałam i błagałam, aż się zgodził – pod warunkiem, że zabierze mi broń i że ktoś będzie siedział między mną, a drzwiami.

Tej nocy znowu skoczyłam. Tyle, że tym razem skoczyłam w wiarę i wyzdrowienie. Byłam sama na szczycie góry. Dzieci były na zabawie w miasteczku, podobnie jak sąsiedzi. Całą noc krzyczałam, płakałam i błagałam Boga o pomoc. Leżałam naga w pozycji embrionalnej na zimnym gruncie w lesie i obserwowałam jak nadchodzi wschód słońca, i w sercu wiedziałam, że jest jeszcze nadzieja. Wiedziałam, że nadzieja jest w AA.

Około 18 miesięcy później, czytałam znowu ‘’Wizję dla ciebie’’i zdałam sobie sprawę, że było to o mnie. Wiedziałam czym był ów skraj przepaści. Nie tylko przetrwałam go, ale byłam trzeźwa już 18 miesięcy i dostatecznie zrównoważona, by móc żyć na wolności.

Nagle doświadczyłam nowej nadziei i radości. Wiedziałam ponad wszelką wątpliwość, że z AA i z Bogiem mogę żyć w trzeźwości. Całkowicie zaangażowana w program wspólnoty, program pomagania, zasłużyłam na 18 miesięczny medalion – jedyny medalion jaki nosiłam przez pierwsze 5 lat trzeźwości.

Jak dotąd jestem trzeźwa od 13 lat. Nie były to łatwe lata, lecz z pewnością najlepsze lata mojego życia. Przeżyłam razem z moimi dziećmi ich lata w szkole średniej, świetlice dla młodocianych, ośrodki terapeutyczne dla nastolatków, więzienie, uwięzienie ich biologicznego ojca za przestępstwa przeciw nam, porady prawne – jak również ich pierwsze tańce, randki, rozstania, pierwsze prace, ukończenia studiów, małżeństwa, rozwody i narodziny 6 pięknych wnuków.

Była bieda, chroniczna choroba, ciągły ból i inwalidztwo, 4 operacje kręgosłupa, a nawet rak. Przeżyłam śmierć członków rodziny, w tym mojej mamy, jednego wnuka i kilku starych przyjaciół.

Minęła już moja ostatnia miłość do aktywnego alkoholizmu i pierwsze zachłyśnięcie trzeźwością. Było także nowe miasto, nowy dom, nowe grupy AA, ale stale była obecna bezpieczna i opiekuńcza wspólnota. Przez ten czas – lepszy i gorszy, szczęśliwy i smutny – jestem trzeźwa, może nie zawsze dumna ze swego postępowania, ale jednak trzeźwa. I naprawdę coraz łatwiej jest mi praktykować zasady, stosować się do Kroków we wszystkich moich sprawach.

Wciąż pełnię służbę w mojej macierzystej grupie. A ceremonia przyznawania medalionów przypomniała mi o tym wszystkim i o tym, jak wspaniałe jest dzisiaj moje życie.

A.

 

Źródło:  Mityng nr 02/068/2003r. http://www.mityng.net
(C) Fundacja BSK AA; Wszelkie Prawa Zastrzeżone.