Pierwszy raz upiłem się do nieprzytomności, gdy miałem 15 lat. Koledzy przynieśli mnie do domu. Nie potrafiłem wypić jednego kieliszka, musiałem pić do oporu. W towarzystwie nigdy nie upiłem się. Wszyscy byli pijani, a ja nie. Zawsze było za mało dla mnie, by się upić.

Potem zacząłem trenować kolarstwo. Na ten czas przestałem się upijać – rzuciłem picie i palenie na 2 lata. Gdy nie miałem celu ogarniała mnie nicość – zapijałem ją gorzałą. Wojsko – większy reżim, tylko zdarzało mi upijać. Potem ożeniłem się – wtedy też gorzały było mniej. W trakcie budowy domu też ograniczałem picie. Dom już stał. Uznałem, że już w życiu osiągnąłem to co chciałem – hulaj duszo-piekła nie ma.

Potem było coraz gorzej, coraz dłuższe ciągi, coraz więcej gorzały. Ostatni mój ciąg przed odtruciem trwał 3 lata. Jak ktoś potrafi, niech sobie wyobrazi kaca po trzech latach picia. Zaszywka. Rok przerwy – właściwie niecały, tylko 10 miesięcy, nie wytrzymałem. I znów ciąg. Już nawet nie pamiętam ile to trwało. Potem znów na dwa lata zaszywka, po 10 miesiącach znów – gorzała. Cud, że nie umarłem. Dwie zapaście. Po tych zapaściach ze 4 miesiące nie piłem, bo nie miałem na to siły. Brałem takie lekarstwa, że bym zdechł, gdybym się napił. Ale jak wydobrzałem, to znów piłem. Picie i picie.

Pewnego dnia po pijanemu wlazłem na słup. A na słupie był plakat Wspólnoty AA i było na nim napisane: „Jak masz problem z alkoholem, to przyjdź do nas”. Nie pamiętam po jakim czasie (bo miewałem ciągi 4, 6 miesięczne), ale poszedłem do Wspólnoty, oczywiście pijany. Tam mnie uświadomili, że powinienem przyjść trzeźwy. No i za tydzień przyszedłem trzeźwy, przyjęto mnie do i zacząłem chodzić na mityngi ale z mizerną nadzieją, że mi to pomoże.

Do tej pory nic mi przecież nie pomogło. Po paru mityngach zacząłem popijać. Tak jakby jednak mniej, maskowałem się. Do dnia, gdy złapała mnie policja. Jechałem po pijaku – miałem prawie 4 promile. Policjant miał jakiś dar w sobie. To on mnie uświadomił, co ja robię – nie wyśmiewał, nie pouczał . Po wyjściu z posterunku wypiłem pół litra. To była moja ostatnia flaszka. Odtrucie. Zacząłem chodzić z powrotem na mityngi, bez żadnych podpórek. Bolało, ogromnie bolało. I tak się zaczęło. Początki były ciężkie, ale dzięki przyjaciołom, ludziom mądrym przekonałem się do AA, że będę mógł nie pić. Od samego początku zacząłem pełnić służby. Myłem szklanki, byłem skarbnikiem, prowadzącym.

Po półtora roku trzeźwości sytuacja ekonomiczna, zmusiła mnie do wyjazdu za granicę. Jak wyjeżdżałem miałem jakąś taką pewność w sobie, że będzie dobrze. O duchowości wtedy praktycznie jeszcze nic nie wiedziałem, ale wziąłem ze sobą wszystkie książki AA. Był to czas, gdy Polska nie należała do Unii, nie było tam mityngów po polsku. Moje próby założenia mityngu dla trzech alkoholików, by się wspierać, spełzły na niczym. Dwaj pozostali zaczęli pić. Została mi tylko literatura, modlitwa i medytacja. Kiedy czułem się gorzej albo miałem wahania emocjonalne sięgałem do „Wielkiej Księgi”, bo mnie to uspokajało, dawało nadzieję na dzień następny. Rano czytałem „Codzienne refleksje” i „24 godziny”. Starałem się je wdrażać w życiu codziennym, by żyć według zasad AA. Potem modliłem się. Na początku bardzo ciężko mi było modlić się, bo daleko odszedłem od wiary w czasie picia. Formułki kościelne jakoś mi nie pasowały, więc ułożyłem swój własny pacierz – o swoich bolączkach. Modlitwa dawała mi siłę do życia i nadzieję, że wytrwam w trzeźwości. Wystrzegałem się alkoholu jak potrafiłem najlepiej – nigdy nie wszedłem do tamtejszego pubu, choć byłem wielokrotnie zapraszany. Nawet na Coca-Colę nie wszedłem.

Do kraju przyjeżdżałem raz na pół roku na urlop. Wykorzystywałem ten czas, by jak najczęściej być na mityngu. I tak minęło sześć lat mojego życia w trzeźwości na emigracji. Po powrocie do kraju wróciłem na łono Wspólnoty. Uczęszczam na mityngi, mam służbę mandatariusza, pełnię dyżury telefoniczne. Mam dużo przyjaciół we Wspólnocie. Niedawno obchodziłem 10 – tą rocznicę trzeźwości. Z tej okazji dostałem od przyjaciół Kalendarz AA z wpisami i życzeniami. Moje życie zmieniło się bardzo – jestem człowiekiem radosnym, pełnym optymizmu i nadziei.

 

Adam Alkoholik

Źródło:  Mityng Nr 04/154/2010r. http://www.mityng.net

 

(C) Fundacja BSK AA; Wszelkie Prawa Zastrzeżone.