Poczucie winy za moją przeszłość, niezgoda na mój alkoholizm, izolacja od ludzi sprawiły, że życie było ciężki do zniesienia. W sposób niewytłumaczalny zniknęło poczucie winy po przeczytaniu fragmentu literatury AA.

 Pierwszy raz upiłem się, gdy miałem 12 lat. Z trzema kolegami poszliśmy się napić po szkole piwa. Na cztery puszki, jakie mieliśmy, ja wypiłem 2 i pół puszki, okropnie się strułem i wchodząc do domu zwymiotowałem przed moim ojcem. Do 15 roku życia upiłem się jeszcze kilka razy. Od początku picia miałem w sobie przekonanie, że im więcej wypiję tym lepiej będę się czuł. I choć konsekwencje, jakie ponosiłem były bardzo dotkliwe, to przekonanie wciąż się utrzymywało. Gdy tylko miałem taką możliwość upijałem się.

 W wieku ok. 15 lat wydarzyły się dwie rzeczy, które miały wpływ na tempo rozwoju mojego uzależnienia. Pierwsza to zmiana szkoły, trafiłem w nowe środowisko a od dziecka miałem problem z nawiązywaniem kontaktu z innymi ludźmi, więc szukałem odskoczni (ucieczki). Druga to śmierć mojego ojca, którego bardzo się bałem szczególnie, jak był pijany. Poczułem się wtedy wolny choć tak naprawdę oddałem się bez reszty samowoli. W tym czasie paliłem też dużo marihuany i eksperymentowałem ze wszystkim co wpadło mi w ręce. Szkołę oczywiście zawaliłem, bo z miesiąca na miesiąc coraz rzadziej się w niej pokazywałem. Zacząłem okradać i okłamywać swoją rodzinę, aby mieć pieniądze na alkohol i inne używki. W tym czasie znalazłem towarzystwo starszych kolegów, którzy mogli wypić dużo i zawsze.

 W wieku lat 18 dostałem spadek po ojcu i tym samym możliwość oddania się całkowicie mojemu ulubionemu zajęciu czyli piciu. Przez następne dwa i pół roku nie trzeźwiałem, dwu, trzydniowe dniowe przerwy w piciu służyły jedynie złapaniu oddechu. Ponieważ prawie codziennie piłem do upadłego wielu dni nie pamiętam w ogóle, a to co pamiętam powodowało u mnie wstyd, poczucie winy i wyrzuty sumienia. Przed tymi uczuciami uciekałem w picie i koło się zamykało. Stałem się agresywny, zacząłem regularnie lądować na izbie wytrzeźwień. Często pakowałem się w bójki, zacząłem odwiedzać izbę przyjęć szpitala w moim mieście. Popadłem w konflikt z prawem i oprócz wyroku w zawieszeniu, zostałem ukarany dozorem kuratora. Czułem olbrzymi ból i wiedziałem, że coś jest ze mną nie tak, że za dużo piję ale przymus picia był tak wielki, że musiałem się napić. Wizji życia na trzeźwo nie dopuszczałem do siebie.

 W końcu matka podała mnie do komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Zagroziła eksmisją i zobaczyłem, że groźba ta jest realna. Kurator coraz bardziej naciskał, żebym podjął leczenie. Ponieważ wiedziałem, że prędzej czy później zmuszą mnie do leczenia w październiku 2005 roku, po kolejnej utracie pracy, zgłosiłem się do przychodni uzależnień. Tam skierowano mnie na terapię dzienną. Jednym z wymogów pracy na terapii było uczestnictwo w mityngach AA. I tak właśnie trafiłem do Wspólnoty. Po siedmiu tygodniach przerwałem terapię i poszedłem pić. Mimo że już bardzo nie chciałem pić przez kolejne trzy miesiące do wyjazdu na odwyk nie umiałem utrzymać abstynencji.

 Po przyjeździe z odwyku w sumie nie piłem sześć miesięcy. Ale brak systematycznej i konsekwentnej pracy nad sobą doprowadził mnie do miejsca, w którym nie widziałem innej możliwości niż picie. Mimo przerwy w piciu czułem się źle . Poczucie winy za moją przeszłość, niezgoda na mój alkoholizm oraz izolacja od ludzi sprawiały, że życie było ciężkie do zniesienia. Piłem przez cztery doby i wróciłem na dno. Następne dwa miesiące to ciągła praca zawodowa, która była kolejną formą ucieczki.

 Zacząłem jednak częściej chodzić na mityngi i słuchać ludzi, którzy mówią o programie i sponsorowaniu. I tak mając pięć miesięcy abstynencji zwróciłem się o pomoc do drugiego alkoholika i zacząłem zapoznawać się z programem.

 W sposób niewytłumaczalny zniknęło poczucie winy po przeczytaniu fragmentu z naszej literatury! Przyszła świadomość, że nie ma nic złego w mojej chorobie i zacząłem się godzić na swój alkoholizm. Powoli zacząłem otwierać się przed sponsorem a następnie przed innymi ludźmi. Dowiedziałem się, że tak naprawdę to potrzebuję otwartego umysłu. Spróbowałem. Zacząłem się regularnie modlić. Dotarło do mnie, że wszystko jest tak jak być powinno, że to ja mam się dostosować. Dzięki osobistemu obrachunkowi zacząłem poznawać siebie. Zobaczyłem, jaki wpływ na moje życie mają urazy i lęki. W 5 Kroku wyznałem wszystko sponsorowi. Był to kolejny przełom w otwieraniu się przed ludźmi. Zrobiłem listę moich wad i co rano proszę Boga, aby je usunął. Nadal pracuję nad programem i opierając się na nim do końca życia mam szansę na rozwój. Codziennie czytam literaturę AA oraz się modlę. Dwa, trzy razy w tygodniu jestem na mityngu, często rozmawiam ze sponsorem. Jestem aktywny w służbie.

 Dziś jestem radosnym człowiekiem, dominuje u mnie spokój. W AA dostałem narzędzia, jak sobie radzić z moimi gorszymi stanami samopoczucia. Odzyskałem zaufanie rodziny. Mam nawet klucze do mieszkania mojej siostry. Z matką mam bardzo dobry kontakt. W pracy jestem doceniany, świadczą o tym premie, które dostaję. Dokończyłem liceum, które przerwałem pijąc i zdałem egzamin maturalny. W tym roku, jeśli taka będzie wola Stwórcy, skończę szkołę pomaturalną i uzyskam tytuł technika. Wiem jednak, że to wszystko nie jest mi dane raz na zawsze, że stracę to jeśli tylko oddalę się od fundamentu, którym jest AA.

Piotr wstąpił do AA w wieku 21 lat

(C) Fundacja BSK AA; Wszelkie Prawa Zastrzeżone.