Tradycja dziesiąta wydaje się bardzo prosta w swoim przesłaniu i myślę, że tak jak pozostałe zabezpiecza AA przed takimi ignorantami i reformatorami jak ja. Dlaczego tak piszę?

 

To bardzo proste. Pamiętam swoje początki we Wspólnocie AA, kiedy nie znając właściwie wypróbowanych i działających do dzisiaj zasad, chciałem wprowadzać, jako prowadzący na mityngu zmiany. Zmiany te miały służyć jednemu celowi, jedynie słusznemu. Mojemu celowi. Abym się wyróżnił, był zauważony, był lepszy od innych. A to czy zmiany te miały służyć innym na mityngu nie miało większego znaczenia. W ten sposób funkcjonowałem przez większość swojego życia mając w pogardzie i lekceważeniu ogólnie przyjęte zasady, które służyły wszystkim a nie tylko mi. Trudno się dziwić, gdyż jak się okazuje egoizm i arogancja a także zbyt wysokie mniemanie o sobie składa się na istotę mojej choroby. Tradycja dziesiąta, tak myślę, przestrzega wszystkich alkoholików przed próbowaniem zajmowania się we Wspólnocie AA innymi celem niż ten, który mamy i który nas łączy. Tak jak pisze w naszej preambule ten cel jest jasno określony- trwać w trzeźwości i pomagać innym w jej osiągnięciu. Towarzystwo Waszyngtona wypróbowało na samym początku, jak wyczytałem w naszej literaturze tworzenie grup, w których zajmowano stanowisko w sprawach politycznych, religijnych i użyczano imienia AA do celów spoza Wspólnoty AA. Skończyło się to rozpadem. Bo jak mówi doświadczenie-, czyli sprawdzona mądrość po szkodzie. Jeżeli nie będzie wspólnego celu nie będzie nas nic łączyło, rozejdziemy się, przestaniemy istnieć. Pamiętam mityng, w którym kiedyś uczestniczyłem. Był to mityng rocznicowy grupy i był po raz pierwszy przyjmowany nowicjusz do Wspólnoty AA. Wszystkie wypowiedzi skupiały się na indywidualnych refleksjach związanych z rocznicą. Natomiast żadnej wypowiedzi skierowanej do nowicjusza. Na początku, chociaż nic nie rozumiałem potrzebne było kilka życzliwych słów nadziei. Myślę, że jemu także. Natomiast sam milczałem, bo tak byłem skupiony na sobie. Po pewnym czasie zrobiło mi się cholernie wstyd, ale było już za późno. Mityng się skończył a ja i nikt inny nawet do niego nie podszedł. Pamiętam jak sponsor na samym początku podpowiadał mi abym po mityngu podszedł do nowoprzybyłego spróbował zamienić z nim parę życzliwych słów tak od serca po ludzku bez wymądrzania się. Przecież u mnie to zadziałało i może, dlatego dziś nie pije i żyje. Nasz jedyny cel to trwanie w trzeźwości, wzajemna życzliwa pomoc bez egoistycznych własnych ambicji i przekazywanie informacji na, zewnątrz, że AA istnieje działa i może pomóc. Wszystkie inne pozostałe cele mogą nas poróżnić i oddalić od siebie. Głoszenie swoich własnych opinii na tematy religijne, polityczne, ekonomiczne itp. mogę pozostawić na czas po mityngu i poza AA abym sobie i innym nie we Wspólnocie nie szkodził. I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Kim ja jestem abym wyrażał, jakie kolie opinie, jako jedynie słuszne narzucając je innym. Nawet, jeżeli nie dotyczą AA. Wszystkowiedzący już próbowałem być i nie chcę dalej grać roli Boga.