Czytelnia

Bieżące wydanie

Zdrój 233 - Literatura AA

Numer 233, strona 6

Literatura, która mnie prowadzi

Moja droga do trzeźwości rozpoczęła się nie tylko od spotkania z innymi osobami we Wspólnocie Anonimowych Alkoholików, ale również – a może przede wszystkim – od spotkania z literaturą AA. Od pierwszych dni zdrowienia to właśnie książki AA towarzyszyły mi nieustannie. Były jak cichy przewodnik, który nie tylko wyjaśnia, na czym polega choroba alkoholowa, ale też pokazuje drogę wyjścia – krok po kroku.
Pierwszym i najważniejszym spotkaniem było oczywiście to z Wielką Księgą – Anonimowymi Alkoholikami – którą czytałam razem z moją sponsorką. To nie było zwykłe czytanie, to była duchowa podróż, poznawanie samej siebie, odnajdywanie się w historiach innych ludzi, którzy przeszli przez piekło uzależnienia, ale też odrodzili się dzięki Programowi Dwunastu Kroków.

Czy chciałbyś doczytać artykuł?

Zakup bieżące wydanie

Zdrój 233 - Literatura AA

Numer 233, strona 19

Ogromny udział literatury AA w moim zdrowieniu

Gdy przyszedłem do AA 25 lat temu, nie przywiązywałem wagi do tego, co jest na stole kolportera czy na stole podczas mityngów. Nie dostrzegałem, że doświadczenia innych członków Wspólnoty są cytowane lub zaczerpnięte z literatury AA.
Literatura pomogła mi w zmianach w sobie i w mojej służbie dopiero po siedmiu latach bycia w AA. Musiałem dostrzec, że trzeźwieję dzięki Programowi Dwunastu Kroków i zobaczyć, jak to jest pomocne dla mnie oraz jakie następują we mnie zmiany. Jedyną książką, jaka mi na początku pomagała, była Wielka Księga. Usłyszałem, jak często mówi się o niej na mityngach. Że czyta się ją na spotkaniach. Że wiele osób odnosi się do fragmentów z niej podczas swoich wypowiedzi. Często słyszałem, że po przeczytaniu całej tej książki wielu zmieniło swoje życie.

Czy chciałbyś doczytać artykuł?

Zakup bieżące wydanie

Zdrój 233 - Literatura AA

Numer 233, strona 22

Ja i czytanie? Dobre!

Czytać lubiłem, odkąd pamiętam, już w czasach szkolnych zawsze byłem jednym z pierwszych chętnych do czytania czegokolwiek na forum klasy. Nigdy nie miałem z tym większych problemów.

Już jako małe dziecko szybko nauczyłem się czytać i pisać dzięki poświęceniu moich rodziców. Kiedy zostałem ministrantem, chętnie angażowałem się w czytania w kościele. Ale z biegiem czasu wolałem czytać felietony, żarciki i wszystko to, co pomagało mi pompować moje ego, aby uczyć się naśmiewania i szydzenia z innych ludzi. Tak hodowałem w sobie swoją manię wyższości. Czytałem głównie jakieś dowcipy, artykuły z gazet i rzeczy, które tylko zaśmiecały mi głowę. Z pisaniem było podobnie. Pisałem o nieistotnych rzeczach albo by kogoś skrytykować. Do tego byłem pierwszy, a poza tym to nawet do wypracowań szkolnych i prac domowych nie przykładałem wagi.

Czy chciałbyś doczytać artykuł?

Zakup bieżące wydanie

Numery archiwalne

Biuletyn Zdrój - wydanie 232

Numer 232
Dostępność AA

Z chęci zrozumienia ich niepełnosprawności

Po raz pierwszy z osobami z niepełnosprawnością zetknęłam się w dzieciństwie, kiedy zobaczyłam, że sąsiedzi mieszkający niedaleko mojego domu są osobami głuchymi. Już wtedy zrodziła się we mnie chęć zrozumienia ich, ciekawość, co oni do siebie „mówią”, co oznaczają ruchy ich dłoni. W tej trzyosobowej rodzinie ojciec był osobą nadużywającą alkoholu.

Rozwiązanie dla wszystkich, dla każdego

„Wow!” – pomyślałem, gdy pierwszy raz zobaczyłem niewidomego nowicjusza na mityngu mojej grupy domowej. Niezła determinacja! Nowego przyprowadził znajomy, który miał służbę przy telefonie kontaktowym AA. Wtedy byłem tak zszokowany, że nie wiedziałem, z czym zmaga się osoba z dysfunkcją wzroku.

Dostępność otrzymana

Mam na imię Janka i jestem alkoholiczką – tak przedstawiam się za sugestią mojej sponsorki na mityngach od chwili wejścia na Program Anonimowych Alkoholików. Wszędzie, gdzie jestem. Czy jest to dla innych zrozumiałe, czy nie, to nie twoja sprawa– takie otrzymałam wyjaśnienie.

Biuletyn Zdrój - wydanie 231

Numer 231
Pierwsze kroki w AA

Wspólnota dała mi ludzi

Kiedy w kwietniu 2021 roku opuszczałam oddział szpitala psychiatrycznego, nie miałam zupełnie pojęcia, jak mam żyć. Głośno mówiłam, że moja „przygoda” z alkoholem się zakończyła, ale w głębi serca bardzo się bałam.

Pierwsze kroczki w AA

Jest piękny ciepły lipiec. Słońce, miłość i radość w oczach ludzi, a we mnie samotność, smutek, żal, rozgoryczenie. W organizmie alkohol, śmierć za plecami. Picie, picie, picie, przeraźliwe lęki, wycieńczenie fizyczne i psychiczne. Kilka nieudanych prób pożegnania się z życiem.

Dobre wiadomości

Mówili, że mają dla mnie dwie wiadomości – dobrą i złą. Dobra? Możesz przestać pić, a twoje życie może się zmienić. Zła? Jesteśmy twoimi nowymi przyjaciółmi.

Zdrój 230 okładka

Numer 230
Miłość i służba

Służba to sekret mojej trzeźwości

Zawsze chciałem o to zapytać. Padło, Tadeuszu, na ciebie. Czy weteran ma swoją grupę domową? Czy dba się jeszcze o takie niuanse?

Tak! Jasne, że mam. Jak przyszedłem do AA, w Krakowie była tylko jedna grupa.
Dość szybko zainicjowałem powstanie kolejnej o nazwie „Krakus”, by mieć mityngi
AA blisko domu. Z biegiem czasu grupa rozrosła się do sporych rozmiarów i po latach podzieliła się na dwie grupy o podobnych nazwach.

Wiele ról służebnych

Z pierwszego mityngu zapamiętałam niezwykle ciepłe przyjęcie życzliwych i uśmiechniętych ludzi, których jeszcze nie znałam. Poczułam się jak w domu. Przez półtora roku byłam bywalczynią mityngów. Systematycznie jeździłam na mityngi raz w tygodniu i oczekiwałam, że mąż doceni moje starania. W pewnym momencie uznałam, że po tak dużej przerwie mogę już powrócić do picia kontrolowanego. Zaczęło się niewinnie: od jednego kieliszka. Później nadeszło kilkanaście miesięcy „diabelskiej karuzeli”, na którą wsiadałam, pijąc, i z której spadałam, kiedy przestawałam pić.

Pogoda ducha odnaleziona po pięćdziesiątce

Te słowa – dziś wypowiadane z pełną świadomością i spokojem – kiedyś nie mogłyby mi przejść przez gardło. Dziś, po dziewięciu latach trzeźwości, mogę powiedzieć zgodnie z hasłem Zlotu 50-lecia AA w Polsce, że jestem alkoholikiem radosnym, szczęśliwym i wdzięcznym. Ale droga do tego stanu była długa, bolesna i pełna przepaści, które niemal mnie pochłonęły. Kiedy myślę o swojej przeszłości, widzę ruinę. Nieukończone szkoły, dwa rozwody, lata w więzieniu, utracony majątek – wszystko przepite. Straciłem także nogi, gdy pijany skakałem z okna pociągu.

Zdroj_229_okladka

Numer 229
Powroty do picia

Powroty do picia

Nie potrafiłem przestać pić przez dziesięć lat, a wydawało mi się, kiedy wówczas siadałem do picia, że to wcale nie takie trudne przestać.

Moje doświadczenie wygląda tak, że odkąd jestem we Wspólnocie, nie miałem zapicia. Z czego jestem bardzo dumny. Oczywiście to lekki żart. Mam natomiast doświadczenie sprzed

wielu lat, gdy byłem już mocno uzależniony i po traumatycznym przeżyciu, po nagłej śmierci mojej mamy, która mi była niezmiernie bliska, postanowiłem nie pić rok, tak niejako w formie zadośćuczynienia czy żałoby po mamie, która wiele przecierpiała.

Tylko tu i teraz

„Krótki okres życia jest dostatecznie długi na to, aby żyć dobrze i uczciwie”.
Cyceron

Pierwszy raz o Wspólnocie dowiedziałem się piętnaście lat temu. Wiedziałem, że mam problem z alkoholem i zdecydowanie za dużo piję, ale nie umiałem przestać. Poszedłem na swój pierwszy mityng. Był to mityng spikerski. Pewien człowiek opowiadał wówczas o tym, jak zachowywał się po alkoholu. Po tym mityngu uznałem, że AA nie działa i nie jest dla mnie, ponieważ po wyjściu z Sali nadal chciało mi się pić. Myślałem, że AA to taka tabletka na niepicie.

Kłamstwa i mity, w które wierzyłem

O tym, że mam problem z piciem, dowiedziałem się ostatni – wszyscy dookoła wiedzieli i widzieli, że mam problem z piciem, ale nie ja.

W AA znalazłem się zupełnie przez przypadek – przyznałem jedynie, że piję trochę za dużo piwa, więc żona się mnie czepia. Parafrazując Krok Pierwszy, którego wtedy jeszcze nie znałem, mógłbym powiedzieć, że przyznałem się, że piję może trochę za dużo i za często i że przestałem kierować moją żoną. Broń Boże: własnym życiem. Ale to właśnie ona – moja żona – była siłą sprawczą, która spowodowała, że poszedłem się leczyć.

Zdrój numer 228 / 2024

Numer 228
Rozwój duchowy przed materialnym

Obietnice czy obiecanki cacanki?

W owym czasie słowa „Program” czy „sugestie” były dla mnie czymś obcym. Niekiedy odnosiłem wrażenie, że chociaż ponoć, jak mówili, w AA jest wyłącznie jeden Program, to zdawało mi się, że mimo to każdy gadał jakby o innym programie. Jeden twierdził, że dzięki niemu nie pije i fajnie żyje, inny utrzymywał, że odkrył Boga, który go teraz prowadzi. A jeszcze inny mówił, że choć zapija co pewien czas, to właśnie dzięki Programowi wraca na mityngi, zwłaszcza że tak naprawdę nie ma gdzie iść.

Wspólnota AA jest pełna obietnic

Nigdy nie myślałem, że będę pisał do „Zdroju”, a tym bardziej że zostanę alkoholikiem. Kiedy miałem dziesięć lat i z płaczem uciekałem z domu w ciemną noc przed pijanym ojcem, obiecałem sam sobie i naturze, która była wokoło, że nie będę robił tego, co mój ojciec. I że mój własny dom będzie wyglądał zupełnie inaczej niż ten. Była to jedna z nielicznych obietnic, które złożyłem w swoim dziecinnym życiu, a której zresztą po latach nie dotrzymałem.

Krok po kroku. Dzień po dniu

Nikt nie przyjdzie i cię nie uratuje. Nikt nie przyjedzie na białym koniu i nie zabierze ci wszystkich zmartwień. Trzeba samemu ratować siebie: krok po kroku, dzień po dniu.

Jestem alkoholiczką. Przyjęłam tę prawdę, trzeźwiejąc na mityngach i warsztatach, nosząc posłanie, dzieląc się doświadczeniem. Nie odkryłam mojego alkoholizmu z dnia na dzień. Raczej był to proces, w trakcie którego odnajdywałam kolejne elementy układanki i wstawiałam je na odpowiednie miejsce. Zawsze piłam w towarzystwie. Zawsze wybierałam towarzystwo, które proponowało lepsze trunki, najlepiej powyżej czterdziestu procent. W sumie towarzystwo było tu najmniej istotne. Istotna była zawartość butelki.

Przejdź do treści